Prestiż organizacji takiej jak ONZ przygniótł mnie swoim ciężarem. Byłam przekonana, że jako jednej z praktykantek, nie uda mi się wniknąć w nią szybko, a z pewnością moja obecność nie będzie znaczącą. Lecz rzeczywistość okazała się inna...
Z dnia na dzień wnikałam w swoistą atmosferę UNIC'u. Uczestniczenie w poważnym planowaniu wydatków na rok 2001, dystyngowanym przyjęciu dotyczącym Międzynarodowego Dnia Wolontariusza, profesjonalnym uprawianiu dziennikarstwa z okazji przygotowywania numeru Magazynu "ONZ i Polska", aż po najprzyjemniejszy moment, którym był ciepły, świąteczno - noworoczny toast w gronie pracowników ONZ sprawiły, iż nie miałam czasu na nudę. Zdałam sobie sprawę, że zaistniałam w "wielkim świecie" lecz wśród normalnych i niezmanierowanych ludzi.
grudzień 2000 r.