60 lat ONZ - strona główna  |  Obchody rocznicy ONZ na świecie  |  Obchody rocznicy ONZ · Polska       wersja do druku 
 

Konferencja naukowa
"Organizacja Narodów Zjednoczonych - bilans i perspektywy"


22 września 2005 roku Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Aleksander Kwaśniewski wziął udział w konferencji naukowej nt. Organizacja Narodów Zjednoczonych - bilans i perspektywy.

Zwracając się do zebranych Prezydent RP powiedział m.in.:

Organizacja Narodów Zjednoczonych ukończyła 60 lat. Pozwolę sobie na ryzykowne porównanie, bowiem chcę te 60 lat ONZ porównać do człowieka. We współczesnych czasach, sześćdziesięcioletni człowiek to na ogół ktoś, kto ma w sobie jeszcze sporo siły i energii, a jednocześnie zyskał już bogate doświadczenie. Odkrywa w sobie zwiększoną skłonność do refleksji. Raczej unika pochopnych sądów, a tym bardziej działań. Pozostaje wierny ideałom, ale podchodzi z dystansem do swych młodzieńczych wizji. Rzadko żywi już złudzenia, że uda mu się całkowicie zmienić świat.

Oczywiście organizacje międzynarodowe żyją inaczej niż ludzie, mają inne poczucie upływu czasu. Jednak - przyznacie Państwo - jest coś na rzeczy, by myśleć o Organizacji Narodów Zjednoczonych jako o takim właśnie sześćdziesięciolatku. A pytanie o jego dalszą witalność - jest także pytaniem o wspólne losy nas wszystkich. Bardzo się cieszę, że polskie środowisko naukowe chce dyskutować nad doświadczeniami ONZ, nad jej dorobkiem i przyszłością. Taka debata jest bardzo potrzebna całej społeczności międzynarodowej, nie tylko w kręgu polityków. To dobrze, że Polska w tej debacie uczestniczy, że angażuje umysły tak znakomitych znawców tematu. Dziękuję za zaproszenie na to spotkanie i składam podziękowania Instytutowi Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Fundacji Studiów Międzynarodowych za zorganizowanie tej konferencji. Spotykam się z Państwem niemal tuż po powrocie z Nowego Jorku, ze świeżymi wrażeniami z jubileuszowej sesji ONZ. Było to wydarzenie szczególne. Nie tylko w biografii ONZ, ale także w historii. Nad Hudsonem spotkało się 170 głów państw i szefów rządów i chcę powiedzieć, że nigdy dotąd tak licznego zgromadzenia liderów nie było. Choćby już z tego powodu nowojorski szczyt zapisuje się w dziejach polityki i dyplomacji. Dla mnie było zaszczytem i satysfakcją, że mogłem reprezentować na tym Szczycie Polskę, co więcej - mogłem przewodniczyć debacie przy jednym z czterech tematycznych "okrągłych stołów". Mam poczucie, iż to kierowanie "okrągłym stołem" było dowodem dla polskich dokonań, a także dla wzrastającej pozycji naszego kraju. Polska liczy się w świecie i jak by to nie brzmiało dzisiaj w czasie kampanii wyborczej, która, nie wiem dlaczego w Polsce, skupia się przede wszystkim na pokazywaniu tych czarnych stron, a nie sukcesów. Ale to warto powiedzieć, że z perspektywy Narodów Zjednoczonych, z perspektywy Nowego Jorku Polska liczy się i jest przykładem dla wielu innych, jest dowodem, że można na trudnej drodze transformacji odnieść sukces.

Debata w Nowym Jorku - choć wielu oczekiwań nie spełniła - była pouczającą lekcją. Można się tam było naocznie przekonać, jak bardzo globalizacja, współzależność stały się cechami współczesnego świata - i jak wiele wynika z tych wyzwań. Zanim odniosę się do samych wyników szczytu, pozwólcie, że wygłoszę kilka wolniejszych refleksji nad historią i fenomenem ONZ.

ONZ jest bowiem wyrazem najlepszych intencji ludzkości. Jest to jedyna organizacja o zasięgu globalnym, która ucieleśnia ideał międzynarodowego ładu opartego na prawie. Jest organizacją uniwersalną i powszechną. Dzisiaj, po dramatycznych zmianach jakie zaszły w ostatnich kilkunastu latach liczy sobie 191 państw członkowskich. Należą do niej niemal wszystkie kraje świata, nawet te, które nie należą, blisko z nią współpracują, jak na przykład Watykan. ONZ skupia kraje bogate i biedne, wielkie i małe, mocarstwa i tzw. "państwa upadłe". To stanowi o wyjątkowej pozycji Narodów Zjednoczonych.

Na przestrzeni wieków powstawały różne projekty, które miały doprowadzić do braterstwa między narodami i "wiecznego pokoju". Rzadko jednak kiedy wychodziły poza papier. Tylko ONZ jest strukturą, która wpisała się w polityczną rzeczywistość i wytrzymała próbę czasu.

Ten fenomen długiego trwania warto podkreślić. Bo przecież słusznie zarzuca się ONZ, że jest anachroniczna; że stanowi odbicie starego, odchodzącego świata. Trudno o tym zapomnieć zwłaszcza nam, Polakom, i wszystkim narodom Europy Środkowo-Wschodniej. Geneza ONZ to jest rok 1943; spotkanie "wielkiej trójki" w Teheranie; złudzenia, jakie żywił Roosevelt wobec Stalina, dobrotliwie nazwanego "wujaszkiem Joe". W efekcie, droga do San Francisco poprowadziła przez Jałtę. Choć Polska miała znaczący udział w zwycięskim zakończeniu wojny, to w czerwcu 1945 roku przedstawiciel naszego kraju nie mógł złożyć podpisu pod Kartą Narodów Zjednoczonych. Pamiętamy to wydarzenie, gdy na koncercie z okazji podpisania Karty Artur Rubinstein postanowił, nie widząc reprezentacji polskiej, zagrać Mazurka Dąbrowskiego w akcie pokazania, iż Polska nie zginęła, Polska istnieje. Mówię o tym dlatego, że przeżyłem kilka dni temu bardzo wzruszający moment w tej samej operze w San Francisco, gdzie byłem zaproszony na otwarcie sezonu. Tym razem orkiestra zagrała Mazurka Dąbrowskiego i wtedy te wspomnienia wielkiego Artura Rubinsteina i jego muzycznego kontekstu z całą mocą przypomniały się i było to dla mnie bardzo wzruszające.

ONZ wyrasta korzeniami z lat wojny i sytuacji powojennej, jest odbiciem tamtego układu sił. Ale trzeba docenić, że zręby ONZ zostały zbudowane solidnie i z wyczuciem. Gdyby było inaczej, organizacja nie podołałaby nowym wyzwaniom, jakie gwałtownie przed nią stanęły, takim jak "zimna wojna" czy proces dekolonizacji. Na pewno nie radziła sobie z nimi w sposób perfekcyjny, ale przecież nie rozpadła się pod naporem wydarzeń.

Tak jest zresztą do dzisiaj. Mechanizm ONZ zgrzyta, zacina się w przeraźliwie długich sporach i negocjacjach. Już kilkaset razy Narody Zjednoczone przeżywały pat z powodu zastosowania prawa weta przez któregoś ze stałych członków Rady Bezpieczeństwa. Ale najważniejsze jest to, że organizacja stworzyła niezbędną "przestrzeń dialogu". To chcę bardzo mocno podkreślić, że jest to wartość sama w sobie. To jest rzeczywiście przestrzeń dialogu dla której nie ma poważnej alternatywy.

To właśnie na forum ONZ mogą spotkać się i wygłosić swoje stanowiska ci, którzy pozostają ze sobą w ostrym konflikcie i którzy nigdzie indziej by się nie spotkali. To tam mają prawo głosu prześladowani, zmuszani do milczenia w swoich krajach. To właśnie ONZ - słabo, bo słabo, ale jednak - wywiera presję na państwa łamiące prawo międzynarodowe.

Z rolą ONZ muszą się liczyć nawet mocarstwa. Nieraz już próbowały realizować swoje interesy z pominięciem ONZ, ale w końcowym rozrachunku zawsze okazywało się to nieopłacalne prestiżowo i politycznie. Kwestia iracka dobrze nam znana i przeżywana wspólnie, daje tu wiele do myślenia.

Za wielki sukces ONZ trzeba uznać stworzenie całej infrastruktury prawno-instytucjonalnej. Nadaje ona trwały ład życiu społeczności międzynarodowej, tak poprzez system wartości, jak też reguły i mechanizmy. Jednym z największych osiągnięć jest Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, przyjęta w roku 1948. Znawcy mówią o tym akcie, że już chyba nigdy potem nie miałby szans na uchwalenie w tak wyrazistej formie.

Gąszcz przepisów i instytucji, stworzonych czy też "wypączkowanych" przez ONZ, jest ogromny. Siedziby w Nowym Jorku i Genewie to molochy, słusznie nieraz krytykowane za biurokratyczną niesprawność, za przerosty zatrudnienia, za przypadki korupcji. Przyznajmy jednak, że trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie współczesnej cywilizacji, gdybyśmy nagle wszystkie instytucje i działania ONZ chcieli zawiesić.

ONZ została utworzona przede wszystkim po to, aby ze stosunków międzynarodowych usunąć wojnę. Z wykonania tej misji można szydzić, wskazując, jak wiele w ciągu ostatnich 60 lat było w świecie konfliktów zbrojnych, ile pochłonęły one ofiar. Ale można też dzieło ONZ przyjąć z uznaniem i szacunkiem - odnotowując, że po dwóch wojnach światowych nigdy już nie doświadczyliśmy konfliktu globalnego, tym bardziej tak straszliwego, że grożącego zagładą całej ludzkości. Uruchomiony został proces rozbrojenia. ONZ spisała się nieporównanie lepiej niż jej poprzedniczka, Liga Narodów.

Nie do przecenienia jest ogromna praca Narodów Zjednoczonych, codzienne, żmudne budowanie trwałej architektury pokoju poprzez pomoc humanitarną, misje pokojowe czy ochronę dóbr kultury. To są pola, na których bez szczęku oręża, bez spektakularnych manewrów, wygrywane są często największe bitwy na rzecz pokoju. Pamiętajmy o doniosłości polityki zrównoważonego rozwoju, która ma zapewnić wszystkim mieszkańcom naszego globu dostęp do podstawowych świadczeń, edukacji i pracy. Nie trzeba dodawać, że posunięcia takie mają fundamentalne znaczenie dla prewencji konfliktów i przeciwdziałania międzynarodowej przestępczości i terroryzmowi.

Wszyscy mamy poczucie, że ONZ wymaga reform. Świat się ogromnie zmienił, trzeba dziś dostosować tę organizację do nowych zadań i warunków działania. Trzeba dać ludzkości nową nadzieję, wspartą na autentycznym urzeczywistnianiu takich podstawowych wartości jak wolność, bezpieczeństwo, demokracja, solidarność.

ONZ musi bardziej zdecydowanie wkraczać tam, gdzie w stosunkach międzynarodowych panuje przemoc; tam, gdzie łamane są prawa człowieka. Tragedie z ostatnich lat - jak w Kosowie, w Bośni, w Ruandzie, Timorze wschodnim, w Darfurze - są wyrzutem sumienia społeczności międzynarodowej. Ciągle nie potrafimy uporać się z wyzwaniem, jakim jest odpowiednie wyważenie relacji między zasadą nieingerencji w sprawy wewnętrzne innych państw a ochroną praw człowieka. Niebezpieczne dla stosunków międzynarodowych jest istnienie prawa, które nie będzie poparte skuteczną sankcją, bowiem w ten sposób nieuchronnie zmierzamy do chaosu.

Potrzebne jest nam również instrumentarium, które pomoże wypełnić cele milenijne, wyznaczone przez Zgromadzenie Ogólne w 2000 roku. Tak, wszyscy je podzielamy. Nie można rozkładać rąk, gdy miliard ludzi na Ziemi nie ma dostępu do czystej wody, gdy 850 milionów cierpi z powodu niedożywienia, gdy 800 milionów to analfabeci, gdy malaria i AIDS dziesiątkują kraje afrykańskie, gdy miliard ludzi żyje za dolara dziennie - a jednocześnie 500 najbogatszych ludzi na świecie zarabia więcej niż 416 milionów najbiedniejszych. To już nie jest sprawa poglądów politycznych, to jest przede wszystkim kwestia naszego człowieczeństwa, a także naszej międzyludzkiej solidarności.

Oczekiwano, że jubileuszowy szczyt ONZ odpowie na te wszystkie wyzwania, że podejmie się ambitnych reform. I w tym sensie mamy poczucie zawodu. Niektórzy wręcz mówią, że góra urodziła mysz. Że ONZ okazała się niezdolna do dalej idących przemian, że się starzeje i czas jej na emeryturę. Choć podzielam wiele opinii krytycznych i nie kryję także własnego rozczarowania, to jednak broniłbym ONZ i tego, co kilka dni temu zdołano osiągnąć w Nowym Jorku.

Jedna z najlepszych wiadomości to zapowiedź, że zostanie powołana Komisja Budowania Pokoju. Tego brakowało. ONZ powinna wypełniać nie tylko misje pokojowe i rozjemcze, ale także stabilizacyjne, pomagające odrodzić się normalności, podsycające rozwój. Krokiem w dobrym kierunku będzie również zastąpienie wielokrotnie już skompromitowanej Komisji Praw Człowieka przez Radę Praw Człowieka, ze zmodyfikowanymi zasadami członkostwa i działania. Dość kosmetyczne zmiany dotyczą aparatu urzędniczego ONZ, gdzie oczekiwano bardzo zdecydowanych reform.

Szczyt niestety przyniósł też dwie ewidentne porażki. Jedną jest brak postępu w kwestii kontroli zbrojeń i nierozprzestrzeniania broni masowego rażenia. Drugą - nieuzgodnienie definicji terroryzmu. Jeśli więc w deklaracji końcowej terroryzm został bezwzględnie potępiony, to można by kąśliwie zauważyć, że członkowie ONZ nie bardzo wiedzą, co właściwie piętnują i z czym chcieliby walczyć.

Jednak mimo tej krytyki i uwag, chcę powiedzieć, że wyniki jubileuszowego szczytu są przede wszystkim - tak je widzę - otwarciem pewnego procesu zmian, które nigdy - a zwłaszcza w tak skomplikowanym organizmie jaki jest ONZ - nie dokonuje się szybko. Większość spośród zgromadzonych w Nowym Jorku zachowała wiarę w ONZ. Nie warto stawiać krzyżyka na Narodach Zjednoczonych. Jestem przekonany, że żadna inna organizacja nie jest w stanie ani przejąć takiej globalnej roli, ani odegrać takiej globalnej roli.

Zgadzam się również z opinią profesora Romana Kuźniara, że ONZ traktowana jest często jak "chłopiec do bicia", na którego można zwalić wszystkie wpadki i ułomności, obciążające w gruncie rzeczy państwa członkowskie. Nie tylko ta jedna organizacja odpowiada za dzisiejszy obraz świata - ona jest właśnie taka, jak współczesny świat, jak państwa, które ją tworzą.

W dziele odnowy ONZ Polska i Polacy powinni odegrać znaczącą rolę. Tak jak odgrywali ją w całej 60-letniej historii tej organizacji, w dziejach kształtowania się idei ścisłej współpracy międzynarodowej dla pokoju i bezpieczeństwa. Tu, w tym gronie, doskonale znana jest postać Jana Blocha, określanego mianem "ojca duchowego" Pokojowej Konferencji Haskiej. Znane są dokonania Raphaela Lemkina, któremu zawdzięczamy zdefiniowanie pojęcia ludobójstwa oraz uznanie go za zbrodnię międzynarodową. To on opracował Międzynarodową Konwencję ONZ w Sprawie Zapobiegania i Karania Zbrodni Ludobójstwa.

Koniecznie trzeba przywołać wielką postać Papieża Jana Pawła II, który tak wiele uczynił dla pokoju, dla dialogu, dla budowania mostów między ludźmi, cywilizacjami i religiami. Trzeba powiedzieć o kilkudziesięciu tysięcy polskich żołnierzy i oficerów, którzy wzięli udział w misjach pokojowych i rozjemczych ONZ na różnych kontynentach. Na ogromny szacunek zasługują dokonania Tadeusza Mazowieckiego, który jako wysłannik ONZ wstrząsnął ludzkimi sumieniami i doprowadził do skutecznej interwencji w obronie praw człowieka w Bośni i Hercegowinie. Polska ma również znaczący wkład w opracowanie Konwencji Praw Dziecka, w inicjatywę wychowania Społeczeństw w duchu pokoju, w opracowanie Konwencji o zwalczaniu przestępczości zorganizowanej, a ostatnio, co też warto podkreślić, bo wiele z naszych propozycji znalazło się w dokumentach szczytu, w przygotowaniu Nowego Aktu Politycznego dla ONZ u progu XXI wieku. To właśnie ten dokument otwiera się droga do istotnych reform Narodów Zjednoczonych. Chcę więc wymieniając na pewno niepełną listę naszych osiągnięć, wkładu i troski o Narody Zjednoczone wyrazić Państwu - środowisku polskich znawców prawa międzynarodowego, politologów, ekspertów problematyki bezpieczeństwa -serdeczne podziękowanie za wsparcie, za intelektualny wkład dla działań polskiej dyplomacji i dla całej polskiej aktywności na arenie ONZ. Ta konferencja jest kolejnym ważnym wydarzeniem i jestem pewien, że przyniesie ciekawe uwagi, opinie, przemyślenia, które pozwolą Polsce znaleźć nowe argumenty, a także atuty, aby Polska mogła w tym wielkim procesie przemian Europy i w świecie uczestniczyć, aby jej głos był wysłuchany i że właśnie wspólnie środowiska polityczne, politologiczne, intelektualne i dyplomatyczne - można mieć wrażenie, że są to różne środowiska, a często są to te same osoby - ale wierzę, że z Waszej wspólnej refleksji może wyniknąć wiele interesujących koncepcji na przyszłość.

Tak jak na pytania dziennikarzy w Nowym Jorku odpowiadałem najkrócej jak można, bo we współczesnym świecie odpowiedź dłuższa niż kilkusekundowa i tak nie ma szansy ukazać się w mediach elektronicznych czy pisanych, więc mówiłem, że w moim przekonaniu przesłaniem tego szczytu, a sądzę, że to powinno być również przesłaniem tej konferencji - jest to, że Narody Zjednoczone wymagają reform. ONZ potrzebuje reform, ale świat potrzebuje ONZ. To są dwie, takie oczywiste wydawałoby się prawdy, ale wymagające dużego wysiłku, i politycznego i intelektualnego i do tego namawiam.

Odpowiadając na pytania dziennikarzy dotyczące tego czy Prezydent chciałby podjąć się kierownictwa ONZ Prezydent RP powiedział m.in.:

Jestem pytany, nie tylko przez Panią, ale także i będąc w Nowym Jorku i przez moich politycznych partnerów co o tym sądzę, odpowiedź jest taka bardzo zagadkowa z mojej strony - nie mówię tak, nie mówię nie, bo bardzo wiele warunków jest do spełnienia. Pierwszy, ONZ wymaga reform, jeżeli ONZ pójdzie w stronę wzmocnienia siły politycznej to niewątpliwie na czele Narodów Zjednoczonych może, a nawet powinien stanąć polityk. Jeżeli ONZ będzie strukturą mniej więcej taką jak dzisiaj to to jest miejsce dla dyplomaty, to jest miejsce dla kogoś kto świetnie się czuje w takiej dyplomatycznej grze, wykorzystaniu tych instrumentów jakie ONZ ma - to nie jest wtedy praca dla mnie i to trzeba sobie jasno powiedzieć. Jaką decyzję podejmie ONZ, w którą stronę w ciągu tego roku pójdzie, zobaczymy.

Druga uwaga, aspiracje bardzo poważne do stanowiska Sekretarza Generalnego wypowiadają dwa regiony: Europy Środkowej i Wschodniej, w tym Polska - to jest ciągle grupa regionalna, która nie dość, że istnieje w strukturze Narodów Zjednoczonych, to nigdy nie miała takiego stanowiska - ale też bardzo upominają się o to Azjaci.(...)

Azja przy poparciu chińskim może mieć istotne ambicje i pytanie o stanowisko innych członków Rady Bezpieczeństwa stałych: Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji, właśnie Rosji. Jak sądzę przyszły rok , bo kadencja Kofi Annana kończy się końcem przyszłego roku to będzie taka dyskusja i batalia. Będę miał więcej wolnego czasu, to być może będę się tym bardziej interesował. Na razie na takie pytania będę odpowiadał: ani tak, ani nie, ale to jest związane z tyloma warunkami, że na pewno nie wolno sądzić, że cokolwiek jest tu przesądzone, to jest jeszcze bardzo wstępna faza(...)

Jeżeli szło by to w stronę bardziej politycznej roli Narodów Zjednoczonych i mocniejszej politycznie roli Sekretarza Generalnego, gdyby wielcy tego świata chcieli rzeczywiście żeby ONZ stała się istotnym instrumentem dla walki o bezpieczeństwo, dla sprostania różnym problemom globalizacyjnym, to wtedy to jest bardzo ciekawe, to jest na pewno pasjonujące, no i wielkie także dla Polski, bo to miałoby dla nas, dla kraju nadzwyczajne znaczenie. To wtedy na pewno nie można by takiej propozycji potraktować ot tak zupełnie z własnego punktu widzenia, czy tego czy mi się to podoba czy nie. Ale to są bardzo trudne warunki do spełnienia, to jest naprawdę zupełnie inna koncepcja Narodów Zjednoczonych. To jest także pytanie o wolę tych wielkich rozgrywających Stanów Zjednoczonych, UE, Chin, Rosji. Ostatnia sesja, moje wrażenia z tej sesji są takie - jest krok naprzód, ale to jest zaledwie krok, natomiast żeby ONZ zmienić i żeby tam na czele stanął polityk, który może coś zrobić to trzeba co najmniej jeszcze trzech, czterech kroków. Mamy 2006 rok na te kroki, czy będą zrobione zobaczymy i od tego uzależniam poważną rozmowę na ten temat.

Ośrodek Informacji ONZ w Warszawie, czerwiec 2005 r.