W dniu 26 czerwca obchodzimy sześćdziesiątą rocznicę podpisania Karty Narodów Zjednoczonych. Debata na temat reformy ONZ trwa od momentu jej podpisania w 1945 roku.
Powodem tego jest fakt, iż idealizm i aspiracje ONZ zawsze przewyższały jej rzeczywiste osiągnięcia i zbyt często nie udawało nam się sprostać oczekiwaniom świata.
W Stanach Zjednoczonych debata koncentruje się obecnie wokół dwóch dokumentów Kongresu Amerykańskiego. Pierwszym z nich jest raport dwupartyjnej Grupy Zadaniowej pod kierunkiem byłego przewodniczącego republikanów w Izbie Reprezentantów Newta Gingrich’a i byłego senatora demokratów George'a Mitchell’a. Drugim jest ustawa o reformie Organizacji Narodów Zjednoczonych, która została przedstawiona przez członka Izby Reprezentantów Henry'ego Hyde'a i przyjęta przez Izbę Reprezentantów w dniu 17 czerwca. Ustawa ta wiąże realizację reform ONZ z możliwością wstrzymania wpłat składek Stanów Zjednoczonych na rzecz ONZ.
Te dwa dokumenty zawierają wiele wspólnych aspektów. Pokrywają się one z niektórymi reformami, które sam zaproponowałem lub już zacząłem wdrażać jeśli było to w mojej kompetencji. Nie powinno to nikogo dziwić. Chęć zmian jest powszechna nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale również wśród innych państw członkowskich oraz pracowników ONZ.
Wszyscy chcemy by Organizacja Narodów Zjednoczonych była zarządzana w sposób bardziej przejrzysty oraz by jej mechanizmy nadzoru były skuteczniejsze i bardziej bezstronne.
Wszyscy chcielibyśmy, by Zgromadzenie Ogólne poprawiło swoje działania i strukturę komitetów tak, aby czas i zasoby Organizacji były przeznaczane na rozwiązywanie bieżących problemów, wymagających natychmiastowej reakcji nie zaś na wdrażanie rezolucji przyjętych wiele lat temu w innych realiach politycznych.
Wszyscy pragniemy uwiarygodnić i wzmocnić mechanizm ochrony praw człowieka ONZ, zwłaszcza zastępując istniejącą Komisję Praw Człowieka, Radą Praw Człowieka. Członkowie Rady dawaliby przykład stosując w praktyce standardy, do których przestrzegania są zobowiązani.
Wszyscy chcielibyśmy być świadkami utworzenia Komisji Budowania Pokoju w ramach systemu NZ, koordynującej działania krajów udzielających pomocy w procesach pokojowych - tak, aby nie powtórzyło się zagrożenie przywrócenia anarchii, co wydarzyło się w Afganistanie przed 2001 rokiem lub ostatnio na Haiti oraz w kilku krajach afrykańskich.
Wszyscy chcemy narzucić surowsze standardy postępowania żołnierzy misji pokojowych ONZ, a zwłaszcza położyć kres nadużyciom i wykorzystywaniu na tle seksualnym.
To tylko kilka przykładów z dłuższej listy. Uważam, że ta zbieżność oczekiwań daje nam szansę - być może po raz pierwszy w ciągu sześćdziesięciu lat - by zmniejszyć przepaść między aspiracjami a rzeczywistymi działaniami.
Istnieją różnice, nie tak duże pomiędzy ONZ i USA, lecz pomiędzy Ustawą Hyde'a i innymi propozycjami. Dotyczą one dwóch aspektów: metody wprowadzania w życie reformy oraz kontekstu globalnego który powoduje, że reforma ONZ jest tak ważna.
Według pana Hyde'a i jego współpracowników do reformy można doprowadzić jedynie grożąc drakońskim i jednostronnym cięciem składki Stanów Zjednoczonych do budżetu ONZ.
Uważam, że to podejście jest całkowicie błędne i jeśli zostałoby przyjęte w całości przez rząd amerykański przyniosłoby odwrotne i katastrofalne skutki. Spowodowałoby ono rozłam koalicji reformatorskiej na Stany Zjednoczone i pozostałe państwa członkowskie. Ich wspólny nacisk mógłby doprowadzić do przeprowadzenia reformy.
Organizacja Narodów Zjednoczonych jest związkiem państw suwerennych, które ratyfikując Kartę zgodziły się wspólnie ponosić koszty działania Organizacji "w stosunku ustalonym przez Zgromadzenie Ogólne". Wysokość składek, określająca wkład każdego państwa członkowskiego jest renegocjowana co sześć lat. Każdego roku Zgromadzenie Ogólne przyjmuje rezolucję, która jest niezmiennie popierana przez Stany Zjednoczone, nakazującą wszystkim członkom terminowe wpłacenie składek - w całości i bez zastrzeżeń.
Sposobem wprowadzania zmian lub reform jest wynegocjowanie porozumienia z innymi państwami członkowskimi.
Grupa Zadaniowa Gingrich-Mitchell ujęła to następująco: "aby odnieść sukces, amerykańska dyplomacja musi zbudować silną koalicję składającą się z kluczowych państw członkowskich pochodzących z różnych regionów i grup (...) wiele z nich podziela silne pragnienie Ameryki, by przekształcić ONZ w organizację, która sprawnie działa." Takiej koalicji nie może stworzyć jedno państwo, grożąc jednostronnym cięciem własnej składki. Inne państwa nie zaakceptują takiego pokazu siły.
Na szczęście propozycja Hyde'a o zawieszeniu składki nie uzyskała poparcia administracji amerykańskiej ani grupy zadaniowej.
Jednak bardziej istotny jest kontekst globalny. Organizacja Narodów Zjednoczonych nie istnieje w próżni lub sama dla siebie. Jest ona forum, na którym wszystkie narody świata zbierają się by szukać rozwiązań dla wspólnych problemów i jeśli tak zdecydują, również narzędziem, dzięki któremu mogą wdrażać te rozwiązania.
Z pewnością dziś istnieje więcej wspólnych światowych problemów i zagrożeń, a w każdym razie nie mniej niż wówczas, kiedy powstawała Organizacja Narodów Zjednoczonych.
Wśród tych budzących największą obawę znajduje się problem rozprzestrzeniania się grup terrorystycznych i broni masowego rażenia oraz zagrożenie, że broń ta wpadnie w ręce terrorystów.
Są to bardzo poważne zagrożenia dla ludzi zarówno w bogatych jak i biednych krajach. Fakt, że konferencja oceniająca wykonanie Układu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej, która odbyła się w zeszłym miesiącu, nie odniosła się do tych kwestii wydaje się być posunięciem niezwykle nieodpowiedzialnym. Mam nadzieję, że światowi przywódcy przyłożą do tego problemu dużo większą wagę.
W celu uporania się z takimi problemami potrzebujemy teraz, między innymi, silniejszej i bardziej reprezentatywnej Rady Bezpieczeństwa.
Jednak zagrożenia, które wydają się wielu ludziom w biednych krajach najpilniejsze to ubóstwo, choroby, degradacja środowiska, złe sprawowanie władzy, konflikty społeczne, a w niektórych przypadkach – natychmiast przychodzi na myśl Darfur - gwałty, grabież i masowe mordy, które zmuszają całą ludność do opuszczania swych domostw.
Możemy osiągnąć postęp tylko wtedy, gdy odniesiemy się do tych wszystkich zagrożeń jednocześnie. Żadne państwo nie powinno oczekiwać współpracy w rozwiązywaniu własnych najważniejszych problemów nie będąc przygotowanym do udzielenia w zamian pomocy innym krajom w kwestiach, które są dla nich priorytetowe. Tak jak zaznaczył Panel Wysokiego Szczebla ds. Reformy ONZ, różne rodzaje zagrożeń są ze sobą wzajemnie powiązane. Zaniedbania i nieskuteczne rządy spowodowały, że terroryści znaleźli schronienie w Afganistanie. Chaos na Haiti był przyczyną masowej migracji ludności na Florydę. Słabe systemy ochrony zdrowia w biednych państwach ułatwiają rozprzestrzenianie się chorób takich jak ptasia grypa, lub nawet ich celowe roznoszenie z jednego kontynentu na drugi.
Rozwój i bezpieczeństwo są ze sobą powiązane i obydwa wiążą się z poszanowaniem praw człowieka i rządami prawa. Głównym celem mojego raportu "W większej wolności" było zaproponowanie działań, które mogą i powinny być podjęte przy współpracy wszystkich państw aby osiągnąć postęp we wszystkich dziedzinach i by uczynić Organizację Narodów Zjednoczonych bardziej skutecznym narzędziem.
Odpowiednie decyzje mogą zostać podjęte we wrześniu 2005 r., kiedy przywódcy państw z całego świata zbiorą się w siedzibie ONZ na Światowym Szczycie. Ponad 170 z nich zapowiedziało już swój udział.
Stawka nie mogłaby być większa. Okazja, by podjąć wspólne działania wobec wspólnych zagrożeń nieprędko się powtórzy. Właśnie w tej sytuacji i właśnie z tego powodu tak bardzo potrzebna jest zreformowana i wzmocniona Organizacja Narodów Zjednoczonych.