facebook facebook instagram youtube

Dlaczego ONZ jest ważną organizacją?
Kofi A. Annan

W ostatnim roku spotkałem się z wieloma atakami na Organizację Narodów Zjednoczonych.

Jest to dla mnie bolesnym doświadczeniem, ponieważ przez całe moje życie służyłem ONZ. Robiłem i wciąż robię wszystko, co w mojej mocy, aby udoskonalić jej działania, poprawić jej funkcjonowanie oraz sprawić, by rosła w siłę. Wierzę głęboko, że tak należy postępować, ponieważ silna ONZ ma istotne znaczenie dla świata.

Kiedy w wyniku przerażającego ataku fal tsunami w regionie oceanu Indyjskiego zginęło co najmniej 150 tys. osób, a miliony ludzi straciło dorobek całego swego życia, prezydent Bush natychmiast zareagował, skupiając wokół swej inicjatywy grupę krajów posiadających siły militarne, które szybko mogły podjąć akcję w tym regionie. To było słuszne działanie. Rozpoczęto udzielanie tak bardzo niezbędnej pomocy humanitarnej.

Tydzień później, kiedy przedstawiciele krajów zainteresowanych udzielaniem pomocy przybyli do Dżakarty, aby omówić sprawy zaplanowania i koordynacji działań sił wielonarodowych, wszyscy, łącznie ze Stanami Zjednoczonymi, postanowili że to właśnie ONZ powinna przewodzić tym działaniom.

Dlaczego tak się stało? Z dwóch powodów.

Po pierwsze, to ONZ posiada niezbędne doświadczenie. Biuro ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej, które sam stworzyłem w 1997 r. po objęciu stanowiska Sekretarza Generalnego, pełni dokładnie te funkcje, do których zostało powołane. Posiada nierozbudowaną strukturę, nie wchodzi w drogę innym organizacjom i ich nie zastępuje. Potrafi szybko oszacować potrzeby i podjąć kontakty z organizacjami, które mają możliwości zaspokojenia tych potrzeb.

Po drugie, a jest to rzecz najważniejsza, wszyscy wyrazili chęć współpracy z ONZ: rządy państw, społeczności krajów dotkniętych kataklizmem, donorzy, organizacje typu non-profit, których rola jest tak bardzo ważna w akcjach udzielania nagłej pomocy humanitarnej, przedstawiciele dużych i małych organizacji. Wszyscy podkreślili, że to ONZ jest właściwą organizacją do podjęcia przywódczej roli, ponieważ nie znajduje się pod niczyją kontrolą. Należy wyłącznie do świata.

Innym przykładem znaczącej roli ONZ – trudniejszej do pełnienia z powodu podziałów politycznych – jest kwestia Iraku. Niezaprzeczalnie, wydarzenia wokół wojny w Iraku, do której doszło dwa lata temu, spowodowały, że wiele osób związanych z różnymi opcjami politycznymi, straciło wiarę w ONZ. Ci, którzy opowiadali się za działaniami wojskowymi przeciwko Saddamowi Husajnowi, byli zawiedzeni, że Rada Bezpieczeństwa – ich zdaniem - nie wykazała wystarczającej odwagi by przyjąć odpowiednie rezolucje. A ci, którzy, byli przeciwko tym działaniom wykazali niezadowolenie, że ONZ nie jest w stanie zapobiec wojnie, którą uważali za niepotrzebną i przedwczesną.

Jednocześnie kiedy, Stany Zjednoczone i ich sojusznicy chcieli stworzyć iracki organ władzy cieszący się szerokim krajowym i międzynarodowym poparciem, zwrócili się do specjalnego przedstawiciela ONZ, Sergio Vieira de Mello, z prośbą o pomoc i radę. Sergio przekonał Paula Bremera, że to zadanie dla Rady Zarządzającej, a nie zwykłego ciała doradczego. Przekonał również najważniejszych przywódców irackich, takich jak Ayatollah Sistani, by jego zwolennicy przystąpili do Rady. Sergio wraz 21 pracownikami ONZ zapłacili życiem za swą odwagę i determinację w dążeniu, by pomóc Irakijczykom. Spotkał ich los innych – jakże wielu – odważnych pracowników ONZ, o których świat tak niewiele wie.

W zeszłym roku, kiedy to koalicja zamierzała przekazać władzę tymczasowemu rządowi irackiemu, znów zwróciła się do ONZ z prośbą o pomoc. Wiedziała, że jeśli ONZ włączy się w proces formułowania rządu, to wówczas zostanie on zaakceptowany jako prawowity i suwerenny.

Irakijczycy i Amerykanie zwrócili się o pomoc do ONZ przy organizacji wyborów, które odbyły się w zeszłym miesiącu. ONZ brała udział przy opracowywaniu prawa wyborczego i prawa o partiach politycznych, pomagała wybierać i  szkolić członków niezależnej komisji wyborczej i tysiące organizatorów wyborów (którzy z kolei szkolili tysiące innych osób). Pomagała także przy opracowywaniu list wyborczych oraz służyła radą podczas przebiegu wyborów, obliczania głosów oraz ogłaszania wyników. Mamy w tym względzie odpowiednie doświadczenie. Organizowaliśmy lub pomagaliśmy przy organizacji wyborów w 92 krajach, ostatnio w Afganistanie i Palestynie. Lecz ważniejsza jest praworządność, którą nasza obecność gwarantuje. Bez zaangażowania ONZ, zarówno wyniki wyborów zorganizowanych przez siły koalicji, jak i wybrani w drodze głosowania Irakijczycy, spotkałyby się z mniejszą akceptacją świata oraz ludności Iraku.

Teraz Irakijczycy mają zgromadzenie narodowe, które sami wybrali, a  wkrótce wybiorą rząd, który będzie odpowiadał przed Zgromadzeniem. Zgromadzenie przedstawi projekt konstytucji, którą zaakceptują wszyscy Irakijczycy. Rząd powinien pokonać swoich największych oponentów przez zdobycie zaufania ugrupowań, które nie wzięły udziału w wyborach oraz włączyć je do procesu politycznego. Dotyczy to przede wszystkim sunnitów.

W tej kwestii ONZ może pomóc i zrobi to. Możemy służyć doradztwem, jeśli zostaniemy o to poproszeni, możemy też pomóc przy przygotowaniu konstytucji. Już teraz możemy nawiązać kontakty z tymi ugrupowaniami Irakijczyków, w szczególności z sunnitami, które z różnych powodów nie wzięły udziału w wyborach, ale nadal dążą do osiągania swoich celów przez dialog i pokojowe negocjacje. I możemy skupić społeczność światową by wspólnie pomóc Irakowi w odbudowie swego kraju i  zaleczyć rany powstałe w wyniku dyktatury i wojny.

Nawet dawne urazy i zarzuty można obrócić na korzyść. Właśnie dlatego, że Organizacja Narodów Zjednoczonych nie wyraziła zgody na niektóre działania w Iraku, obecnie cieszy się wiarygodnością i może dotrzeć do wszystkich ugrupowań Irakijczyków. Muszą one zgodzić się na udział w nowym procesie politycznych przemian po to, aby pokój w Iraku mógł zwyciężyć. ONZ może okazać się przydatną, ponieważ jest postrzegana jako organizacja niezależna i neutralna. Gdyby kiedykolwiek została uznana za instrument kontynuujący politykę zagraniczną USA, to tym samym stałaby się bezwartościowa.

Mógłbym jeszcze wiele powiedzieć. Mógłbym mówić o 18 misjach pokojowych działających na całym świecie w krajach zniszczonych przez wojny, o dziesiątkach milionów bezdomnych i głodujących ludzi, o dotkniętych skutkami tsunami, o tych którym obecnie niesiemy pomoc humanitarną. Gdy krytycy, nie posiadający wystarczającej wiedzy na temat ONZ, próbują podciąć jej skrzydła, to wyrządzają krzywdę nie dyplomatom czy biurokratom, lecz przede wszystkim niczemu nie winnym ludziom, dotkniętym wojnami czy też ubóstwem. Tym, którzy tak bardzo potrzebują światowej pomocy.

Niektórzy, to co widzą, uznają za brak zasad w procesie decyzyjnym ONZ. Potępiają kompromisy, podejmowane przez organ złożony ze 191 państw członkowskich. Każdy, kto atakuje ONZ, zarzucając jej niemożność służenia sprawom całego świata, powinien, jako ćwiczenie, wnikliwie przeanalizować decyzję każdego państwa – członka. Okazałoby się, że jest wiele do skrytykowania. Należy pamiętać również, że w ONZ, podobnie jak w USA i innych wielkich demokracjach, wciąż podejmowane są nowe działania, zmierzające do zmniejszenia rozdźwięku między rzeczywistością a ideałami, za którymi ludzkość podąża. Sam fakt, że ten rozdźwięk istnieje jest wystarczającym powodem, by ci którzy cenią wolność i pokój, opowiedzieli się za silną ONZ, a nie zmierzali do jej zniszczenia.

Oczywiście ONZ nie jest instytucją doskonałą, nawet jeśli weźmie się pod uwagę, że niektóre ostatnio stawiane jej zarzuty zostały mocno przesadzone. Raport niezależnej komisji Paula Volckera przedstawił program „Ropa za żywność” we właściwym świetle. Niektóre z najbardziej wyolbrzymionych podejrzeń okazały się być nieprawdą.

Mimo to jestem pierwszym, który przyzna, że miały miejsce niepokojące wydarzenia, potknięcia etyczne, a zarządzanie było wadliwe. Wszystko to ujrzało światło dzienne. Zrobię wszystko z pomocą państw członkowskich, by przeprowadzić reformę zarządzania programem, za którą opowiada się Paul Volcker.

Jeszcze bardziej szokującymi są liczne przypadki wykorzystania seksualnego nieletnich przez żołnierzy misji pokojowych i pracowników ONZ w Demokratycznej Republice Konga i innych krajach afrykańskich. Sekretariat ONZ i państwa członkowskie zbyt późno zdały sobie sprawę z wagi problemu, zbyt późno podjęły środki zapobiegawcze i zbyt późno podjęły próby ukarania winnych. W tej chwili zajmujemy się tą sprawą, a ja ze swojej strony zrobię wszystko, by ją doprowadzić do końca.

Z pomocą państw członkowskich, podczas ośmiu lat sprawowania funkcji Sekretarza Generalnego, wiele już udało mi się osiągnąć, by uczynić ONZ instytucją bardziej spójną i efektywną. Teraz należy zadbać, by stała się ona bardziej przejrzystą i rozliczała się ze swoich działań nie tylko przed przedstawicielami państw członkowskich, ale także bezpośrednio przed opinią światową.

ONZ nie przetrwa w XXI wieku jeśli zwykli ludzie na całym świecie nie będą uważać, że służy ona wszystkim - jeśli nie będzie chronić w sytuacjach konfliktowych (cywilnych i międzynarodowych), zwalczać ubóstwa, głodu, chorób i działać na rzecz ochrony środowiska naturalnego. W ostatnich latach, gorzkie doświadczenia nauczyły nas, że świat, w którym istnieją kraje padające łupem złych rządów i  zmagające się ze skrajnym ubóstwem, nie jest bezpiecznym dla nikogo. Musimy uporać się z chorobami i głodem, z terroryzmem, rozprzestrzenianiem śmiertelnej broni i przestępczością. Powinniśmy zacząć od decyzji Rady Bezpieczeństwa kończących popełnianie przerażających przestępstw w Darfurze i domagających się postawienia przestępców wojennych przed oblicze międzynarodowej sprawiedliwości.

We wrześniu tego roku będziemy mieć sprzyjającą okazję, by uczynić ONZ bardziej przydatną dla wszystkich swoich członków. Przywódcy z całego świata przybędą do Nowego Jorku i wezmą udział w szczycie. Na forum ONZ przedstawię śmiałe, ale możliwe do realizacji propozycje działań, zmierzających do poprawy funkcjonowania ONZ oraz uczynienia świata bardziej sprawiedliwym i bezpieczniejszym.

Wierzę, że Amerykanie chcą tego tak samo mocno, jak wszyscy inni ludzie na Ziemi. Bardziej niż każdy inny naród, Stany Zjednoczone posiadają siłę i władzę, by tego dokonać – jeśli będą słuchać i współpracować z innymi, oraz jeśli przyjmą przywództwo w tym wspólnym dążeniu. W nadziei, że pozostaną liderem w tym przedsięwzięciu, z niecierpliwością oczekuję na wrześniowy szczyt.

2005-02-22

W serwisie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

×